Czekałam tylko na cud, który może się zdarzyć. Nie wiedziałam gdzie i ile tu jestem. Najgorsza była ta niepewność. Nie wiedziałam co mnie jeszcze czeka, nic nie wiedziałam. Obwiniałam siebie za to, co się teraz dzieję. Cały czas nie mogę się pogodzić z tym, co zrobiłam. Po co ja szłam z tym Tomkiem? Po co?
W tej piwnicy było strasznie zimno. Bałam się, strasznie się bałam. Próbowałam się uwolnić ale bez żadnego skutku. Zrezygnowana usiadłam rozglądając się po tym dziwnym pomieszczeniu..
Marco:
Razem z tą dziewczyną dojechaliśmy pod dom. Był dużo i nawet ładny.
-To tutaj - powiedziała.
- Dzięki- odpowiedziałem z uśmiechem.
- Lepiej już pójdę, żeby mnie nie zobaczyli - powiedziała - powodzenia- lekko się uśmiechnęła i wyszła z auta.
Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo znikła mi z oczu.
Gdy miałem wychodzić, zadzwonił telefon.
*Halo? - odebrałem
*Dzwoniłeś, masz jakieś wiadomości? - spytał przygnębiony Robert
*Chyba wiem, gdzie ona jest.
*Gdzie?
*Opowiem Ci wszystko, na miejscu - podałem mu adres
*Zaraz tam będę, czekaj na mnie! - rozłączył się.
Czekałem na Roberta z myślą, że ona może być w tym domu. Bałem się o nią. Postanowiłem nie czekać na Lewego i pójść tam.
Nikola:
Nagle dostrzegłam światło. Podeszłam bliżej, okazało się, że jest to okno. Nadzieję do mnie wróciła. Nie mam pojęcia, jakim cudem, udało mi się je otworzyć.
Z wielkim trudem, opuściłam to przerażające miejsce. Zobaczyłam auto, miałam wrażenie, że gdzieś je widziałam.Wydawało mi się, że stało pod domem Roberta. Pewnie to Marco. Tylko co on tu robi? Skąd wiedział, gdzie mnie szukać?
Marco:
Dostrzegłem postać. Myślałem, że jest to ta Wiktoria. Jednak nie, była to Nikola. Ledwo co szła. Jak armata wypadłem z auta.
- Marco, proszę zabierz mnie stąd- powiedziała i straciła przytomność.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do auta, w tym samym czasie przyjechał Robert.
- Ona żyję? Czy ona żyję? - pytał zaniepokojony
- Żyję ale musimy zabrać ją do szpitala.
- To ty jedź a ja poczekam na policję - oznajmił brunet.
Jak najszybciej ruszyłem. Jechałem bardzo szybko, ale to się teraz nie liczyło. Najważniejsza była teraz ona. Obiecałem sobie, że tej sprawy tak nie zostawię.
Po 20 minutach dojechałem na miejsce. Jak najszybciej wpadłem do szpitala. Dziewczyna nadal była nieprzytomna. Po chwili zjawił się lekarz i natychmiast zabrał ją a mi kazał czekać. Byłem cały roztrzęsiony. Usłyszałem wibrację, wyciągnąłem telefon. Dzwonił Robert.
*I jak? - zapytał
*Nie wiem, nie chcą mi nic powiedzieć.
*Zaraz tam będę- rozłączył się
Czekałem na wiadomości, ale nikt mi nic nie chciał powiedzieć. Cały czas albo ktoś wchodził, albo wychodził. Po chwili wyszedł lekarz. Poderwałem się z miejsce i ruszyłem w jego stronę.
- Doktorze, wszystko z nią dobrze? - spytałem
-A Pan jest kimś z rodziny?
- Jestem jej narzeczonym- skłamałem, ale nie miałem wyjścia. Martwiłem się o nią.
- Niestety, konieczna będzie operacja ale proszę się nie martwić,wszystko będzie dobrze. Przepraszam ale muszę iść na blok.
- Dziękuję- powiedziałem i ruszyłem pod blok operacyjny.
Za chwilą zjawił się Robert i Ania. Wszyscy siedzieliśmy w ciszy, czekając na koniec operacji. Po jakieś godzinie wyszedł lekarz.
________________________________________
Dziękuję za wszystkie komentarze i za pamieć.
Zapraszam na świetnego bloga <3
Mam prośbę :D
Każdy kto to czyta, niech skomentuje :)
Olaa ;3